-Ej to ile się już znamy?
- No chyba w tym roku sweet sixteen.
- To co jutro sobie zrobimy rocznicę?
- Ale dziesiątą obchodziłyśmy w lipcu…
- No i?
Nie wiem czy ten wpis powinien się tutaj pojawić. Czy jest o
podróży? Hmm… w przenośni na pewno. Czy po takiej przygodzie mogłabym
powiedzieć, że do niczego mnie nie zobowiązała i że mogę (wysnuwszy wcześniej
wnioski) to po prostu zostawić za sobą? No cóż… Zdecydowanie nie. Albowiem dzisiaj
będzie o osobie, która wytrzymała ze mną 80% mojego życia.
Dawno, dawno temu (jakieś 16 – 17lat) była sobie mała Zuzia
(dużo się nie zmieniło…), która poznała małą Monikę (tu również niewiele). I
tak się zaczęło. Chociaż żadna z nas tego nie pamięta.
Przez tyle lat przydarzyło nam się naprawdę wiele dziwnych i
śmiesznych przygód, ale żeby napisać cokolwiek o podróżach, to może wspomnę o
tym, jak kiedyś zostałyśmy porzucone przez grupę na zielonej szkole w Zakopanym.
Miałyśmy wtedy całe 10 lat i podczas liczenia dzieciarni
przy wyjściu z pensjonatu spytałyśmy nauczycielki, czy możemy wrócić po czapki.
Jakoś nie dotarło do mnie, że rytmiczne kiwanie głową (kojarzycie takie pieski kiwaczki
w samochodach?) może oznaczać po prostu skrupulatne rachowanie głów, a nie
zgodę. W związku z tym, gdy wracałyśmy już z pokoju (swoją drogą z pustymi
rękami, bo nie znalazłyśmy w nim czapek), klamka złożyła nam pewną namiętną
propozycję… Do całowania (szczególnie przedmiotów nieożywionych) z racji wieku byłyśmy
nastawione raczej negatywnie, więc dziarska gaździna, stała się dla nas
wybawieniem. Dzięki niej mogłyśmy rozpocząć pościg za naszą grupą. Niestety, gdy
przybyłyśmy na miejsce posiłków, uczniów z naszej szkoły już tam nie było.
Okazało się że wszyscy poszli pod skocznię, która znajdowała się w odległości
rzutu bidetem (jedno z naszych dziwnych powiedzonek) od restauracji.
Ostatecznie grupa była łaskawa poczekać na nas dopiero na Krupówkach, jakąś
godzinę później.
Po tylu latach naszym głównym osiągnięciem jest to, że:
- potrafimy porozumiewać się za pomocą jedynie mimiki, nawet
tego nie zauważając (wszak „Mowa jest
źródłem nieporozumień”);
- dorabiać na bieżąco chórki do piosenki, w której tekst na poczekaniu zmyśliła druga, oczywiście w trakcie występu konkursowego – inaczej nie ma
całej zabawy;
- wplątywać się w najgłupsze
sytuacje pod słońcem;
- w rekordowym tempie
oddzielać fasolę od mięsa w pewnym bretońskim daniu i zrzucać niepożądaną
stertę na talerz tej drugiej.
Nowa fura. |
Najlepsze backstage zawsze z Moniką. |
Podejrzewam, że powinnam tutaj napisać jeszcze coś ckliwego
o tym, że Monika zawsze potrafi mnie pocieszyć (naprawdę zawsze), że skoro „sędziwością u ludzi jest mądrość” to
straszne z niej próchno i że nie znam drugiej osoby, która pracowałaby nad sobą
tak ciężko, ale zrobi jej się strasznie głupio jak to przeczyta, więc zostawię
was po prostu z przetłumaczonym cytatem z mądrego magnesu na lodówce starszej
pani:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz