czwartek, 21 września 2017

Sweet sixteen






-Ej to ile się już znamy?
- No chyba w tym roku sweet sixteen.
- To co jutro sobie zrobimy rocznicę?
- Ale dziesiątą obchodziłyśmy w lipcu…
- No i?

Nie wiem czy ten wpis powinien się tutaj pojawić. Czy jest o podróży? Hmm… w przenośni na pewno. Czy po takiej przygodzie mogłabym powiedzieć, że do niczego mnie nie zobowiązała i że mogę (wysnuwszy wcześniej wnioski) to po prostu zostawić za sobą? No cóż… Zdecydowanie nie. Albowiem dzisiaj będzie o osobie, która wytrzymała ze mną 80% mojego życia. 

Dawno, dawno temu (jakieś 16 – 17lat) była sobie mała Zuzia (dużo się nie zmieniło…), która poznała małą Monikę (tu również niewiele). I tak się zaczęło. Chociaż żadna z nas tego nie pamięta.

Przez tyle lat przydarzyło nam się naprawdę wiele dziwnych i śmiesznych przygód, ale żeby napisać cokolwiek o podróżach, to może wspomnę o tym, jak kiedyś zostałyśmy porzucone przez grupę na zielonej szkole w Zakopanym. 

Miałyśmy wtedy całe 10 lat i podczas liczenia dzieciarni przy wyjściu z pensjonatu spytałyśmy nauczycielki, czy możemy wrócić po czapki. Jakoś nie dotarło do mnie, że rytmiczne kiwanie głową (kojarzycie takie pieski kiwaczki w samochodach?) może oznaczać po prostu skrupulatne rachowanie głów, a nie zgodę. W związku z tym, gdy wracałyśmy już z pokoju (swoją drogą z pustymi rękami, bo nie znalazłyśmy w nim czapek), klamka złożyła nam pewną namiętną propozycję… Do całowania (szczególnie przedmiotów nieożywionych) z racji wieku byłyśmy nastawione raczej negatywnie, więc dziarska gaździna, stała się dla nas wybawieniem. Dzięki niej mogłyśmy rozpocząć pościg za naszą grupą. Niestety, gdy przybyłyśmy na miejsce posiłków, uczniów z naszej szkoły już tam nie było. Okazało się że wszyscy poszli pod skocznię, która znajdowała się w odległości rzutu bidetem (jedno z naszych dziwnych powiedzonek) od restauracji. Ostatecznie grupa była łaskawa poczekać na nas dopiero na Krupówkach, jakąś godzinę później.

Po tylu latach naszym głównym osiągnięciem jest to, że:

- potrafimy porozumiewać się za pomocą jedynie mimiki, nawet tego nie zauważając (wszak „Mowa jest źródłem nieporozumień”);
- dorabiać na bieżąco chórki do piosenki, w której tekst na poczekaniu zmyśliła druga, oczywiście w trakcie występu konkursowego – inaczej nie ma całej zabawy;
 - wplątywać się w najgłupsze sytuacje pod słońcem;
-  w rekordowym tempie oddzielać fasolę od mięsa w pewnym bretońskim daniu i zrzucać niepożądaną stertę na talerz tej drugiej.

Nowa fura.


Najlepsze backstage zawsze z Moniką.
 



Podejrzewam, że powinnam tutaj napisać jeszcze coś ckliwego o tym, że Monika zawsze potrafi mnie pocieszyć (naprawdę zawsze), że skoro „sędziwością u ludzi jest mądrość” to straszne z niej próchno i że nie znam drugiej osoby, która pracowałaby nad sobą tak ciężko, ale zrobi jej się strasznie głupio jak to przeczyta, więc zostawię was po prostu z przetłumaczonym cytatem z mądrego magnesu na lodówce starszej pani:


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz